Wiosna to trudny czas na nadążanie z opisywaniem wydarzeń w Ogrodzie Tygrzyka, dopiero zła pogoda pozwala na spokojne przybliżenie zabiegów pielęgnacyjnych, bez których nasze różane piękności mogą stracić swój czar. Ale dane słowo nie jest dla mnie błahostką.
Dzisiaj o przycinaniu róż wielkokwiatowych.
Pierwszy krok to określenie czasu zabiegu- tu decyduje pogoda, a właściwie temperatury, tej w dzień i tej w nocy. Ja rozpoczynam przycinanie równocześnie lub krótko po, rozgarnięciu kopczyków usypanych dla zabezpieczeniu róż na zimę. Robię to w słoneczny dzień, przy wyraźnych plusach na termometrze.
Rozpoczynam pracę, gdy wiosna zawita do naszych ogrodów na dłużej, a najlepiej na stałe. Pracując przy różach, takie widoki jak poniżej, powinny nam towarzyszyć. Kwitnące ciemierniki i krokusy dodatkowo dodają nam sił – taki widok napełnia nas optymizmem i radością.
Róże wielkokwiatowe przed i po przycięciu, i dlaczego właśnie tak.
O jednej podstawowej sprawie musimy wiedzieć przed przystąpieniu do przycinania róż- mam wrażenie, że to podstawa udanego zabiegu. Każdy pączek pozostawiony na łodydze róży, to nowa tegoroczna łodyga- jednak, nie koniecznie zakwitająca. Słabe zbyt liczne nie zakwitną, a jedynie zagęszczą nam krzew.
I tu mamy odpowiedź – przycinanie róż ma na celu poprowadzenie tylu łodyg i w takim układzie na krzewie, aby wszystkie zakwitły, krzew był nie za gęsty i zdrowo rósł. Wszystko co zostało zarażone chorobami grzybowymi jesienią, usuwamy właśnie teraz !!!! Widoczny krzew Landory przetrwał jak widać doskonale zimę, nie przemarzły łodygi nawet nad kopczykiem( piękne zielone ). A mimo to jak widać pozostawiłem tylko po 3 pączki na każdej łodydze na przyszłe tegoroczne kwitnące łodygi ( ostatnie oczko zawsze na zewnątrz krzewu, pamiętajmy). Wydawałoby się, że za ostro przycięte, ale policzmy .
Z każdej łodygi powstaną 3-4 łodygi , jest ich 4- no i robi się całkiem silny krzew, prawda. Myślmy na przód !
Zdaje sobie sprawę , że można więcej zostawić i też będzie krzew kwitł- tak, ale my chcemy mieć zdrowy, przewiewny krzew o pięknych kwiatach i liściach. Wiemy, jak trudno utrzymać krzewy różane bez oznak chorób grzybowych. Tu mamy początek naszej dbałości, unikajmy przy różach niepotrzebnego tłoku.
Generalnie nigdy nie zostawiam więcej zdrowych oczek na łodydze jak 5 i to przy silnie rosnącym krzewie różanym. Oczywiście mówię o różach wielkokwiatowych-to ważne.
Ale bywa i tak jak przy tej odmianie Berlin.
Wszystko co było ponad kopczykiem , wszystko zmarzło. Ratunku szukamy pod ziemią, kopczyk rozgarniamy delikatnie(uwaga na czerwone oczka!) i zostawiamy wszystkie oczka, które przeżyły. Usuwamy tylko słabeusze.
Na końcu przycinania, i tu jest nam potrzebna wspomniana słoneczna pogoda, wykonujemy oprysk środkiem grzybobójczym wszystkich róż np. Topsin, Amistar.
Koniecznie palimy wszystkie cierniowe różane wycinki, może to być doskonały początek ogniska z kiełbaskami. W końcu trochę się napracowaliśmy-a wino?wino może być zimne.

Zagon 40 różanych królowych gotowy do czarowania. Widoczne ciemniejsza gleba, to rozgarnięte kompostowe kopczyki zimowe. W razie nagłych przymrozków -5 łatwo przycięte róże obsypać na noc.
To mój sposób na wiosenną opiekę nad różami wielkokwiatowymi, jak widać to nic trudnego. Mam nadzieję, że pokazałem to dostatecznie prosto, można oczywiście się z tym nie zgodzić , można mieć własne sposoby-to oczywiste.
Tygrzyk opisuje to co sam stosuje od lat- mam wrażenie, że z dobrym skutkiem.Gdyby ktoś z okolic Torunia potrzebował pomocy w opiece nad kolczastymi podopiecznymi -służę pomocą.
Pozdrawiam wiosennie Tygrzyk.
Pingback: Świąteczny, przegląd różanych chwil | Ogród Tygrzyka